Manitou nad rzeką aluminium

Manitou nad rzeką aluminium

Blachy, felgi, przewody oraz wszystko inne, co zostało wykonane z aluminium i spełniło swoją pierwotną rolę, trafia do Przedsiębiorstwa Metali Nieżelaznych „Bobrek” zlokalizowanego w miejscowości o tej samej nazwie. Bezużyteczny złom jest tam zamieniany w pełnowartościowy produkt odlewniczy. Cały proces recyklingu pod względem logistycznym jest realizowany przy użyciu ładowarek teleskopowych marki Manitou.

Kabiny ładowarek Manitou są komfortowe i zapewniają dobrą widoczność we wszystkich kierunkach. Niewielka kierownica i ergonomiczny joystick ułatwiają codzienną pracę.

PMN „Bobrek” jest liderem w recyklingu złomu aluminiowego w Polsce. Należy do grona pięciuset największych firm w kraju i zajmuje 121. miejsce na tej zaszczytnej liście, będąc w towarzystwie takich podmiotów jak Piklington Polska, Ferrum czy LiuGong Dressta Machinery. Przedsiębiorstwo zatrudnia w trzech zakładach niemal 300 pracowników, a jego produkty stanowią bazę surowcową dla koncernów motoryzacyjnych. „Bobrek” ma się też czym pochwalić pod względem organizacyjnym, ponieważ firma uzyskała istotne certyfikaty: ISO TS 16949:2000 czy ISO 9001:2008.
– W zależności od koniunktury na rynku, miesięcznie przez zakład przepływa „rzeka” złomu o wielkości 5–6 tys. t – mówi Bronisław Koźbiał, właściciel firmy. – Złom jest przetapiany, oczyszczany, uszlachetniany i przygotowywany do wysyłki w stanie stałym, czyli w gąskach, oraz ciekłym, w specjalnych termosach. To proekologiczna a jednocześnie bardzo ekonomiczna działalność, ponieważ wytworzenie aluminium ze złomu jest kilkakrotnie mniej szkodliwe dla środowiska niż pozyskanie go z rudy i kilkakrotnie tańsze – dodaje. Ciekłe aluminium o temperaturze 700oC jest przewożone w specjalnych kadziach nawet na odległość 600 km.

Aluminiowy złom jest segregowany, rozdrabniany i składowany według rozmiaru. Następnie dokonuje się topienia wybranych frakcji w piecu. Na każdym etapie niezbędne okazują się maszyny Manitou.

Co spowodowało, że maszyny Manitou znalazły się w zakładzie? Firma istniejąca od ponad 20 lat wcześniej używała ciężkich wózków widłowych, które za pomocą łyżek pobierały złom ze sterty i przewoziły go na linię produkcyjną. Jednak wysoka temperatura oraz mały zakres ruchu samej łyżki stanowiły trudności przy rozładowywaniu wsadu. Często dochodziło do uszkodzeń „widlaków”, a operatorzy musieli podjeżdżać blisko gorącego pieca. Inną wadą wózków widłowych był zerowy zasięg wideł w przód. Przedsiębiorstwo posiada stosunkowo niewielką powierzchnię, dlatego możliwość składowania złomu na wysokich pryzmach ma tutaj bardzo duże znaczenie. Analizując zdobyte doświadczenie, po konsultacjach z przedstawicielami Manitou Polska oraz jej lokalnym dealerem (firmą BH Ruda), podjęto decyzję o zakupie dziewięciu ładowarek teleskopowych francuskiej marki. W zakładzie „Bobrek” pojawiły się modele: MLT 940, MLT 845 (dwa egzemplarze), MLT 960, MT 625 (cztery egzemplarze) oraz MT 1840A. Wszystkie dostarczono w ciągu ostatnich kilku lat.

Podstawowa łyżka do załadunku pieca. Ładunek jest lekki, ale przestrzenny, dlatego w zakładzie nie są potrzebne duże i ciężkie ładowarki przegubowe.
Krytyczny moment pracy – wsad do pieca. Ładowarki Manitou mają kabinę osadzoną dalej niż „widlaki”, a przede wszystkim teleskopowany wysięgnik, co zapobiega konieczności bliskiego podjeżdżania do pieca.
Z uwagi na lekkie kawałki złomu, oprócz kraty na przedniej szybie, zastosowano dodatkowo siatkę. W wietrzne dni zdarza się, że lekkie frakcje aluminium są podrywane z łyżki wprost na szybę.

Jak sprawują się zakupione maszyny Manitou? Cały zespół firmy jest z nich bardzo zadowolony. Operatorzy cenią je przede wszystkim za prostotę obsługi, wygodną kabinę oraz łatwość wsiadania i wysiadania z maszyn. Ich zdaniem bardzo ważna jest też wysoka prędkość robocza, gwarantująca utrzymanie ciągłości produkcji. Z kolei zakładowy serwis zwraca uwagę na trwałość „teleskopów” Manitou, mimo że pracują w bardzo trudnych warunkach. Najwięcej zagrożeń powstaje przy piecu, gdy aplikowane są lekkie i drobne frakcje. Ulegają one szybkiemu zapaleniu i efektownie strzelają iskrami. Z tego powodu w niektórych maszynach zamontowano widoczne na lusterkach osłony z blachy, ponieważ plastikowe obudowy zbyt często się topiły. Obecnie wykorzystywane ładowarki Manitou mają od 2.700 do 10.000 przepracowanych godzin. To sporo czasu, aby móc ocenić wielkość zużycia paliwa, choć dla firmy „Bobrek” niskie spalanie nie jest priorytetem – ustępuje miejsca maksymalnej wydajności. W obu tych aspektach dostarczone maszyny nie budzą jakichkolwiek zastrzeżeń. – Najoszczędniejsze silniki w ładowarkach Manitou to jednostki Perkins. Za nimi są silniki Mercedes-Benz i John Deere – mówi kierownik utrzymania ruchu, Dawid Nycz. – Wszystkie maszyny są jednak trwałe, nie nastręczają problemów i zapewniają przyzwoite osiągi – dodaje. Najczęstsze usterki dotyczą ogumienia, z którego – od czasu do czasu – trzeba wyjąć jakiś fragment złomu. Aluminium nie jest ferromagnetykiem, więc nie ma możliwości zastosowania przed kołami elektromagnesów, dobrze znanych z przetwórstwa złomu stalowego. Aby ograniczyć koszty związane z naprawami ogumienia, w najnowszych maszynach zastosowano opony pełne. Mają one poprzeczne otwory, które z jednej strony amortyzują drgania pochodzące od nierówności podłoża, natomiast z drugiej – zmniejszają masę ogumienia. – Za opiekę techniczną w okresie gwarancyjnym odpowiada BH Ruda, a po nim nasz własny, wszechstronny warsztat. Relacje z dealerem są bardzo dobre – obie strony doskonale rozumieją wzajemne potrzeby i dbają o to, aby współpraca przebiegała pomyślnie – wyjaśnia Bronisław Koźbiał.
Jakie zadania są wykonywane przy użyciu maszyn Manitou? Jednym słowem – wszelkie, oprócz załadunku wyrobów gotowych. Tę czynność pozostawiono wózkom widłowym. Maszyny Manitou pryzmują przywieziony złom, dostarczają wsad do pieca, pomagają w sortowaniu i rozdrabnianiu surowca, a także – dzięki platformie roboczej – wspierają zakładowy oddział remontowy. Ładowarki są jednak wykorzystywane przede wszystkim z różnymi łyżkami: od łyżek uniwersalnego przeznaczenia do drobnych frakcji, po łyżki specjalizowane do napełniania pieca.
Praca na zakupionych „teleskopach” Manitou jest wykonywana w bardzo ciężkich warunkach. Maszyny są narażone na skrajne temperatury (zwłaszcza zimą); duże zapylenie (i to pyłem zdecydowanie twardszym, niż spotykany w rolnictwie czy budownictwie), ostre kawałki metalu niszczące ogumienia, a poza tym pracuje na nich kilkunastoosobowa grupa operatorów, wykorzystując je przez siedem dni w tygodniu w ciągu dwóch zmian. Dlatego niezwykle ważne jest odpowiednie wsparcie serwisowe, ale dostawca sprzętu – BH Ruda – odpowiedzialny jednocześnie za jego obsługę, szybko reaguje w sytuacjach awaryjnych. Posiadając niewielki zapas maszyn (nie wszystkie pracują w tym samym czasie), zakład dysponuje również pewną rezerwą sprzętową na wypadek, gdyby któraś ładowarka wymagała poważniejszej naprawy albo trzeba byłoby wykonać obowiązkowy przegląd.
Zarząd Przedsiębiorstwa Metali Nieżelaznych „Bobrek” jest zadowolony z wyboru marki Manitou i często podkreśla profesjonalizm osób, które reprezentują ją w Polsce. Jest przekonany co do słuszności podjętej przed kilkoma laty decyzji, a była ona dość stanowcza. – Nie zdecydowaliśmy się na wynajem czy leasing, ale na bezpośredni zakup. Maszyny Manitou okazały się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Będziemy dalej je eksploatować i systematycznie wymieniać na nowsze modele – podsumowuje Bronisław Koźbiał.

Końcowy efekt pracy Manitou – gąski gotowe do wysayłki. Mogły powstać z aluminiowych odpadów widocznych w tle.

Grzegorz Teperek

Leave a Reply

Your email address will not be published.